Mariusz Czerkawski: W kanadyjskich klubach jest to poczucie, że hokej to przede wszystkim ich sport (2024)

Maple Corner to blog prowadzony przez Agathę Rae, który skupia się przede wszystkim na kanadyjskiej kulturze popularnej, ale również na wielu innych rzeczach ważnych dla Kanady m.in. na hokeju. Ostatnio wywiadu Maple Corner udzielił Mariusz Czerkawski, który powspominał na łamach bloga grę w kanadyjskich klubach NHL i AHL.

Zobacz również

Kanadyjski mistrz NHL chce zostać Rosjaninem. "To idealna sytuacja"Byli gracze PHL. Smirnow przenosi się do brązowego medalisty Białorusi

MAPLE CORNER: Jakie są Pana pierwsze skojarzenia z Kanadą?

reklama

Mariusz Czerkawski - Zimno i hokej! Od razu jednak trochę się wytłumaczę – zimno, bo nigdy nie byłem tam latem, sezon hokejowy trwa od października do kwietnia. Owszem, w Hamilton, Montrealu, czy Toronto spędziłem nieco czasu już wiosną i wówczas było bardzo przyjemnie, ale jednak w Edmonton, gdzie grałem jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, swoje przeszedłem, włącznie z temperaturą sięgającą -40 stopni.

- Do Edmonton został Pan wymieniony z klubu Boston Bruins. Jakie były różnice między tymi dwoma miastami?

- Były i to spore. W Bostonie po raz pierwszy pojawiłem się pod koniec sezonu 94/95. Rozegrałem cztery ostatnie mecze rundy zasadniczej i dwie rundy play-off. W kolejnym sezonie był lockout, wobec czego najpierw kilka miesięcy grałem w Finlandii i dopiero w grudniu wszystko ruszyło jak należy, ale aż do sezonu 96/97 nie miałem okazji pojechać na zachód Ameryki Północnej. Dobrze znałem Boston, świetnie mi się tam grało i mieszkało, więc gdy w grudniu zostałem wymieniony do Edmonton Oilers, nie miałem zielonego pojęcia co mnie tam czeka.

Pamiętam, że gdy samolot podchodził do lądowania patrzyłem przez okno i nie wierzyłem własnym oczom – aż po horyzont nie widać było niczego poza śniegiem i polami. Niczego! Pomyślałem, że jak to tak będzie wyglądało, to zwariuję! Dodatkowo, przywitało mnie -25 stopni... Gdy potem jechałem taksówką, to dopiero po pół godzinie drogi od lotniska zauważyłem gdzieś w oddali zarys typowego miasta z drapaczami chmur, wieżowcami i światłami. No, trochę wróciło do mnie życie, bo autentycznie bałem się, że wylądowałem po środku niczego. Przeżyłem naprawdę spory szok. Pierwsza noc w hotelu była pełna przemyśleń i wątpliwości, ale na szczęście już od następnego dnia, gdy spotkałem niezwykle miłych, życzliwych, absolutnie zakochanych w hokeju ludzi, a do tego doszli nowi kumple, z którymi wówczas trafiłem do drużyny tacy jak Curtis Joseph, czy Jeff Norton, to tęsknota za Bostonem stopniowo mi przeszła.

- Hokej ma w Kanadzie status narodowej religii. Czy zainteresowanie kibiców i otoczka medialna były tam inne niż w Stanach?

reklama

- Akurat w Stanach byłem w bardzo sportowych miastach – Boston to nie tylko hokej, ale też i NBA i futbol amerykański. Było tam mnóstwo sportowych pubów, zawodnicy byli rozpoznawani na ulicy. Podobnie Nowy Jork, ale jednak tu ze względu na wielkość miasta, łatwiej było pozostać anonimowym – jeżeli Madonna, Brad Pitt, czy DiCaprio mogli się tam schować, to hokeiści tym bardziej. W Kanadzie grałem faktycznie w kultowych miejscach – może akurat Edmonton nie miałoby aż takiego statusu, gdyby nie Wayne Gretzky, Mark Messier, Jari Kuuri i te wspaniałe walki o Puchar Stanleya – bo jednak w większej kolebcie hokeja niż Montreal i Toronto nie da się zagrać. To tak, jakby piłkarz zagrał w Realu Madryt lub FC Barcelonie, to jest dokładnie takie przełożenie. Jest się rozpoznawalnym na ulicy, a ci zawodnicy już z zupełnego topu jak choćby Tie Domi, Mats Sundin, Saku Koivu, czy Jose Théodore byli niczym gwiazdy rocka - kibice rozpoznawali ich nawet od tyłu, po zarysie głowy!

- Gdy grał Pan w Montrealu, trafił Pan do drużyny afiliacyjnej, Hamilton Bulldogs. Jakie są kulturowe różnice między NHL i AHL?

- Różnice oczywiście są, choćby kwestia prestiżu, czy wagi tych rozgrywek, które są zupełnie inne. Sama ekspozycja w mediach to potwierdza: na pomeczowej konferencji w NHL jest czterdziestu dziennikarzy tu czterech, tu jest jedna kamera lokalnej telewizji, tam dwanaście, a każda należy do innej stacji. W NHL są prywatne samoloty, z obsługą z najwyższej półki, tu loty rejsowe… Oczywiście, AHL ma swoją klasę i miałem przyjemność grać w tej lidze przed siedemnastoma tysiącami kibiców na trybunach, ale też nie zawsze tak tam jest. Do Hamiltonu trafiłem najpierw na dwa tygodnie, poniekąd za karę, w czasie których zdobyłem tytuł zawodnika tygodnia całej ligi. Potem, gdy zakończył się sezon dla Montrealu i akurat miałem jechać do Polski na mecze mistrzostw świata, wezwano mnie z powrotem do Buldogów na play-offy, w których z góry było wiadomo, że nie wystąpię, bo nie zostałem w odpowiednim czasie zgłoszony do składu. Liczono na to, że się nie stawię, ale ja przyjechałem i trenowałem z drużyną. Gdy w Montrealu zmieniło się kierownictwo, to za porozumieniem stron odszedłem z tego klubu i ponownie trafiłem do New York Islanders.

Mariusz Czerkawski: W kanadyjskich klubach jest to poczucie, że hokej to przede wszystkim ich sport (3)Hokej.net

- Czy jest różnica między występowaniem w kanadyjskim a amerykańskim klubie w NHL, czy te standardy są tam już tak wyśrubowane, że to samo, na poziomie organizacyjnym, obowiązuje wszystkich?

reklama

- W kanadyjskich klubach zdecydowanie jest to poczucie, że hokej wywodzi się z Kanady, że to jednak przede wszystkim ich sport. Teraz w lidzie gra na przykład Winnipeg, którego nie było, kiedy ja występowałem w NHL, Quebec stara się dołączyć – kiedyś mieliśmy tam obóz przygotowawczy i to było czyste szaleństwo jak się nami interesowano i jaka wokół nas panowała ekscytacja. Przyznam, że pod względem profesjonalizmu nie czułem szczególnej różnicy między na przykład Bostonem a Montrealem, czy Toronto, ale jeszcze przynajmniej w latach dziewięćdziesiątych Edmonton faktycznie nieco odstawało – tam lataliśmy przede wszystkim lotami komercyjnymi, nie prywatnymi samolotami, i to w klasie ekonomicznej, bo nie da rady zapakować do pierwszej klasy trzydziestu hokeistów. Z kolei w Montrealu, jak miało się na swoim koncie minimum 400 spotkań rozegranych w NHL, to dostawało się pojedynczy pokój w hotelu w czasie wyjazdu, czego zupełnie nie było w nowojorskich Islandersach. Oczywiście mówimy o czasach sprzed dwudziestu lat, obecnie standardy poszybowały mocno w górę i kluby mają na przykład swoich kucharzy, a hale standardowo są wyposażone w kompleksową odnowę biologiczną.

- Toronto – z jednej strony Pana ogromny sukces, wystąpił Pan w Meczu Gwiazd NHL, z drugiej, kilka lat później reprezentował Pan barwy Maple Leafs, który ma chyba jednych z najbardziej sfrustrowanych kibiców w całej lidze.

- Oczywiście, zawsze trafią się kibice, którzy liczą na sukces i potem są rozczarowani, ale ludzie czują i wiedzą kiedy zawodnik daje z siebie wszystko. Jasne, że fani Maple Leafs są zawiedzeni, ale tam i tak jest ciągle pełna hala a na każdym meczu na trybunach siedzi po dwadzieścia tysięcy ludzi. Nikt nie przestaje w ramach protestu chodzić na spotkania, nikt nie nastawia się negatywnie do drużyny, czy konkretnych zawodników. Jest tam nieco inna kultura kibicowania.

reklama

- W jakich okolicznościach dowiedział się Pan, że wystąpi na Meczu Gwiazd?

- Byliśmy wtedy na wyjeździe, nie pamiętam już dokładnie gdzie. Po porannym treningu przyszedł do mnie jeden z serwisantów i przekazał, że czekają na mnie w pokoju trenera. Nie miałem zielonego pojęcia o co może chodzić, ale jak wszedłem do środka i zobaczyłem managera klubu oraz cały sztab to nieco się wystraszyłem, bo wyglądało to tak samo w Bostonie, gdy dowiedziałem się, że jestem wymieniany do Edmonton. Szybko jednak okazało się, że mają dla mnie dobre wieści – zostałeś nominowany, będziesz reprezentował nasz klub na Meczu Gwiazd w Toronto! Gratulujemy, ale nie myśl sobie, że jesteś jakimś mistrzem świata, teraz musisz tak naprawdę pracować jeszcze mocniej, żeby udowodnić, że to wyróżnienie Ci się należy!

- Mecz Gwiazd to tak naprawdę zwieńczenie całego Weekendu Gwiazd.

- Tak, jest to wspaniałe święto hokeja ze wzniosłą atmosferą, całą masą kibiców – na sam tylko przedmeczowy, poranny trening przyszło ich ponad dwadzieścia tysięcy - i kolegów, których zna się dobrze z lodowisk. Na wydarzeniu obecnych jest mnóstwo dziennikarzy, więc jest sporo wywiadów i konferencji prasowych. Podpisuje się też multum pamiątek – koszulek, kijów, czy krążków – które są potem licytowane lub rozlosowywane. W sobotę jest pokaz talentów a w niedzielę mecz o takiej porze, żeby zawodnicy mogli po nim spokojnie rozjechać się do swoich klubów i od poniedziałku wznowić treningi.

- Pobyt w którym z kanadyjskich miast wspomina Pan najlepiej?

- Myślę, że Edmonton. Była tam świetna ekipa, wielu młodych, prężnych zawodników, doskonale się gra w takim towarzystwie. Te rejsowe loty zupełnie nam nie przeszkadzały, one tak naprawdę przełożyły się na jeszcze lepszą integrację całej drużyny. W innych okolicznościach, po meczu wsiada się w wyczarterowany samolot i potem szybko rozjeżdża do domów, by rano stawić się na treningu. Tymczasem tu trzeba było dostosować się do rozkładów lotów, zatem zdarzały się okazje, by po meczu pójść razem na kolację, lub na piwo, pogadać, poznać się lepiej a lot do domu był dopiero na drugi dzień.

Mój numer dwa to zdecydowanie Toronto, gdzie grałem nie tylko z jednym z moich najlepszych kolegów, Matsem Sundinem, ale też z Tie Domim, czy Ericem Lindrosem. Świetna atmosfera, kapitalne miasto, dobrze mi się tam mieszkało. Montreal wypada w tym zestawieniu nieco gorzej, bo jednak podziały na francusko i angielskojęzycznych zawodników, a co za tym idzie tworzenie się grupek, nie sprzyjały najlepszej atmosferze w szatni, czy jakieś szczególnej integracji. Podobnie było z dziennikarzami – ktoś rozmawiał ze mną po angielsku, a potem we francuskojęzycznej prasie ukazywało się coś zgoła innego niż to, co powiedziałem… Trochę to było dziwne.

Mariusz Czerkawski: W kanadyjskich klubach jest to poczucie, że hokej to przede wszystkim ich sport (4)Hokej.net

reklama

reklama

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Subskrybuj Onet Premium. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.

Mariusz Czerkawski: W kanadyjskich klubach jest to poczucie, że hokej to przede wszystkim ich sport (5)

39

Mariusz Czerkawski: W kanadyjskich klubach jest to poczucie, że hokej to przede wszystkim ich sport (6)

2

Mariusz Czerkawski: W kanadyjskich klubach jest to poczucie, że hokej to przede wszystkim ich sport (7)

1

Agatha Rae

Źródło: Hokej.net

Data utworzenia:

9 czerwca 2024, 13:04

Zobacz również

reklama

Masz ciekawy temat? Napisz do nas list!

Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie znajdziecie

tutaj.

Napisz list:

List do redakcji

Mariusz Czerkawski: W kanadyjskich klubach jest to poczucie, że hokej to przede wszystkim ich sport (2024)

FAQs

Czym zajmuje się Mariusz Czerkawski? ›

Mariusz Krzysztof Czerkawski (ur. 13 kwietnia 1972 w Radomsku) – polski hokeista, menedżer hokejowy, komentator sportowy i prezenter telewizyjny.

Jest kanadyjski klub hokejowy występujący w lidze NHL? ›

Obecnie najbardziej utytułowanym zespołem ligi jest Montreal Canadiens, który zdobył Puchar Stanleya aż 24 razy.

Ile zarabia Mariusz Czerkawski? ›

Najlepiej wie o tym Mariusz Czerkawski, który zarabiał w przeliczeniu nawet 14 mln złotych rocznie.

Czy jest jakiś Polak w NHL? ›

W sezonie 1999/2000 New Jersey Devils z Oliwą w składzie sięgnęli po Puchar Stanleya. Do tej pory Oliwa jest jedynym Polakiem, któremu udała się ta sztuka. Obecnie “Diabły” wciąż grają w NHL, rywalizują w Konferencji Wschodniej.

References

Top Articles
Latest Posts
Article information

Author: Jonah Leffler

Last Updated:

Views: 5785

Rating: 4.4 / 5 (45 voted)

Reviews: 84% of readers found this page helpful

Author information

Name: Jonah Leffler

Birthday: 1997-10-27

Address: 8987 Kieth Ports, Luettgenland, CT 54657-9808

Phone: +2611128251586

Job: Mining Supervisor

Hobby: Worldbuilding, Electronics, Amateur radio, Skiing, Cycling, Jogging, Taxidermy

Introduction: My name is Jonah Leffler, I am a determined, faithful, outstanding, inexpensive, cheerful, determined, smiling person who loves writing and wants to share my knowledge and understanding with you.